Zaskoczenia w roku 2023, która gra nie podbiła mego serca [BLOG]

zdjęcie przedstawiające półki z grami

W tym roku na polskim rynku pojawiło się wiele ciekawych tytułów gier planszowych. Jak zwykle wiele z nich pokryje się wkrótce mgłą zapomnienia, kilka z nich stanie się „evergreenami” i wiele z nich wyląduje na wyprzedażach. W tym artykule opowiem wam jakie gry mnie w tym roku zaskoczyły. Czy pozytywnie? No nie zawsze!

Black Rose Wars

Black Rose Wars – gra wydana przez wydawnictwo Czacha Games nie jest nowością, ale do tego roku nie miałam okazji w nią zagrać. Zresztą – wydawało mi się, że nie jest to typ gry w moim guście. Co prawda są tu czary, jest magia, jest walka – czyli cała masa rzeczy, które mnie jarają. Ale przekonanie, że jest to kolejny ameritrash skutecznie mnie do niej zniechęcało.

okładka gry Black Rose Wars
okładka gry Black Rose Wars

Zmieniło się to w tym roku, po tym jak miałam okazję dzięki Przemkowi (dzięki Hajlo za pośrednictwo w ustawce!) ją poznać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się że jest to tak naprawdę hybryda powstała z połączenia ameri i euro!

W grze wcielamy się w magów, którzy biorą udział w turnieju Czarnej Róży. Turniej ma miejsce w domostwie pełnym tajemniczych komnat, gdzie każda z nich zapewnia unikalne działanie.

Będziemy przemieszczać się po komnatach, rzucać czary, zastawiać pułapki, wzywać ewokacje (czyli stwory i budowle pomagające nam atakować innych graczy) oraz wykorzystywać moc komnat do walki z innymi graczami.

Jednocześnie – będziemy się starać realizować cele na posiadanych kartach. Wszystko po to, aby zebrać jak najwięcej punktów zwycięstwa. Co ważne – nie tylko rywalizujemy między sobą, ale również z grą, gdzie tytułowa Czarna Róża również zdobywa w trakcie rozgrywki punkty zwycięstwa!

Gra jest fantastycznie wydana. Mamy tu dwuwarstwowe kafelki komnat tworzących modularną planszę, pięknie wykonane figurki i całą masę komponentów zamkniętych w ogromnym pudełku.

Ani przez sekundę w trakcie rozgrywki się nie nudziłam. Samo planowanie czarów na swojej planszetce maga jest bardzo ciekawe. Musimy tak zaplanować swoje akcje, aby zadać jak najwięcej obrażeń i jednocześnie ustrzec się przed pułapkami zastawionymi przez innych.

Mamy do swojej dyspozycji aż sześć szkół magii, gdzie zawarte w taliach karty mają zupełnie inne działanie i różnią się między sobą trudnością w operowaniu nimi. Odpowiednie ich połączenie sprawi, że wasza księga czarów czyli zestaw kart, które macie do swojej dyspozycji będzie za każdym razem wyjątkowa. Tylko od Was zależy jak ją zbudujecie i jak ją potem wykorzystacie w trakcie gry.

TUTAJ ZNAJDZIECIE NASZ MATERIAŁ FILMOWY O TEJ GRZE

Beyond The Sun

Tutaj zaskoczenie jest zupełnie innej natury. Po prostu zaskoczył mnie sam fakt jej wydania w języku polskim. Dlaczego? Dlatego, że wiele osób nadal kupuje oczami, a ta gra jest bardzo surowa w swoim wyglądzie. Posiadałam tę grę w swojej kolekcji na długo przed tym zanim została zapowiedziana przez wydawnictwo Rebel i pokochałam ją całym swoim planszówkowym sercem.

Gra ma wszystko to, co bardzo lubię w grach planszowych – jest osadzona w kosmosie, mamy tu drzewko technologii, podbój planet, rozwijanie swoich planszetek… nie będę się tu za bardzo rozwodzić – poczytajcie sobie recenzję napisaną przez Mateusza, z którą bardzo się zgadzam.

City of the Great Machine

Kolejna gra wydawnictwa Czacha Games, która totalnie mnie zaskoczyła. Zacznijmy od tematu, który już na wjazd wielu zainteresuje – steampunk, czyli alternatywny świat w epoce wiktoriańskiej. Zbudowana przez ludzi Wielka Maszyna postanowiła się wyrwać spod kontroli i przejąć władzę nad miastem i jej mieszkańcami. Plan odkryli Rewolucjoniści, którzy postanowili przeciwstawić się maszynie i udaremnić jej niecny Plan.

okładka gry City of The Great Machine
okładka gry City of The Great Machine

W grze wcielicie się w dwa obozy, które będą miały różne cele prowadzące do zwycięstwa. Jeden z graczy wciela się w Wielką Maszynę, która pragnie doprowadzić swój Plan do finału. Maszyna do realizacji swoich planów ma strażników oraz wysoce wykwalifikowanych sługusów. Pozostali gracze (lub gracz) wcielają się w trzech Rewolucjonistów, których celem jest udaremnienie Planu oraz wzbudzenie zamieszek w trzech dowolnych dystryktach. Każdy wybrany Rewolucjonista posiada unikalne moce, które będzie wykorzystywał w trakcie rozgrywki.

Wygrana wcale nie będzie prosta zarówno dla Maszyny, jak i dla Rewolucjonistów. Narzędzia, które obie strony mają do dyspozycji sprawiają, że ta rozgrywka będzie cały czas przeciąganiem liny.

Bardzo fajnie pokazano zakres władzy Wielkiej Maszyny. Maszyna ma nasłuch w całym mieście, co ma wpływ na ograniczoną komunikację pomiędzy graczami wcielający mi się w Rewolucjonistów. To jednocześnie sprawia, że najlepiej sprawdza się rozgrywka dwuosobowa, bo przecież najłatwiej jest prowadzić rozmowy i knuć we własnym umyśle…

Dodatkowym atutem jest modularna plansza, którą w trakcie rozgrywki można modyfikować przez zmianę położenia poszczególnych dystryktów. To sprawia, że plansza jest bardzo dynamiczna i nieprzewidywalna. Może okazać się, że zanim dojdzie do wykonywania akcji – trzeba będzie zmienić swoje plany. Rozgrywka jest tu za każdym razem bardzo ciekawa i pełna emocji.

Ekspedycyje

Ekspedycje, czyli gra wydana przez wydawnictwo Phalanx, która osadzona jest w doskonale Wam znanym świecie z gry Scythe. Oprawa graficzna ponownie została przygotowana przez Jakuba Różalskiego, co pomaga zanurzyć się w tym uniwersum.

okładka gry Ekspedycyje
okładka gry Ekspedycyje

Jeżeli liczyliście na to, że jest to sequel wspomnianej gry – to muszę tu powiedzieć zdecydowane NIE. Jest to całkowicie nowa, różna mechanicznie gra, którą łączy tylko uniwersum.

Przyznam się, że w większości przypadków gry wydawane przez Stonemaier Games są przeze mnie lubiane i zawsze ciekawa jestem nowych zapowiedzi. Po podzieleniu się informacją o ukazaniu się Expeditions miałam nadzieję, że pojawi się jej polska edycja. I ku mojej radości – tak właśnie się stało!

W grze przeniesiemy się do Europii, po wydarzeniach z gry Scythe, gdzie na dalekiej Syberii w pobliżu rzeki Tunguska uderzył meteoryt. Po tym wydarzeniu zaczęły się tam dziać niepokojące rzeczy. Zostało wysłanych kilka wypraw, które miały za zadanie zbadać dziwne zjawiska zachodzące w tamtym regionie. Po każdej jednakże słuch zaginął. My wcielimy się w awanturników, którzy po zakończonej wojnie szukają nowych wyzwań. Wynajmujemy więc mecha i… ruszamy na wyprawę.

W grze będziemy poruszać się po mapie zbudowanej z heksów. Na każdym heksie będzie możliwe wykonanie akcji, jednakże na części z nich najpierw będziemy musieli się pozbyć znaczników spaczenia. Znaczniki oprócz odblokowania akcji na kafelku, będą potrzebne do osiągnięcia jednego z celów. Akcje znajdują się również na kartach, które – w zależności od symbolu – będziemy również mogli zamontować na naszej planszetce mecha, co z kolei może nam przynieść dodatkowe punkty na koniec gry.

Położenie przez dowolnego gracza czwartej gwiazdki na celu uruchamia koniec gry, wcale to nie gwarantuje nam wygranej! Wszystko zależy od tego jak sobie poradziliście w trakcie gry z innymi aspektami dającymi punkty zwycięstwa.

Na koniec muszę powiedzieć, że Phalanx zrobił doskonałą robotę jeśli chodzi o tytuł. Uwielbiam brzmienie nazwy Ekspedycyje!

TU ZNAJDZIECIE NASZ MATERIAŁ WIDEO O TEJ GRZE

Hegemony

Kolejną grą, która zaskoczyła mnie w tym roku jest Hegemony od wydawnictwa Portal Games. Gra o walce politycznej, która w obliczu ostatnich wydarzeń w naszym państwie jest naprawdę bardzo ciekawym doświadczeniem.

okładka gry Hegemony
okładka gry Hegemony

Jeśli chodzi o tę grę – to przechodziłam w stosunku do niej różne fazy. W momencie pojawienia się pierwszych informacji o niej byłam bardzo podekscytowana. Grę przygotował debiutant na rynku wydawniczym – Hegemonic Project Games. Zarówno opis, jak i komunikacja tego wydawnictwa w trakcie jej kampanii na platformie Kickstarter sprawiały, że tytuł był przeze mnie mocno śledzony.

Nie kryłam radości kiedy wydawnictwo Portal Games ujawniło swoje plany jej wydania. Teraz wystarczyło tylko poczekać…

W międzyczasie gra w wersji Kickstarter dotarła do mojego kolegi. Niestety nie mogłam uczestniczyć w pierwszej rozgrywce, więc na tym etapie mogłam wysłuchać tylko i wyłącznie opinii moich kolegów. I… ku mojemu zdziwieniu – były one bardzo krytyczne! Każdy z nich oczekiwał „palonych opon”, milionowych strajków na ulicach, obrad Sejmu i tego właśnie nie znaleźli w Hegemony.

Po jakimś czasie polska edycja dotarła do mnie i udało mi się namówić część chłopaków na ponowną rozgrywkę. Graliśmy w pełnym składzie i okazało się, że każdy z nich zmienił swoją opinię o 180°. Wystarczyło zmienić do niej podejście, przestać szukać klimatu i… zagrać na 4 osoby (wcześniej grali w 3 – bez udziału Państwa)!

Bo to jest naprawdę dobra gra! Mamy tutaj doskonale wypracowaną asymetrię, która widoczna jest nie tylko na planszetkach graczy, ale i we wszystkich akcjach i elementach. Każda z trzech grup politycznych (robotnicy, klasa średnia i kapitaliści) oraz Państwo ma do swojej dyspozycji zupełnie inny zestaw akcji, które mogą wybrać w trakcie swojej tury. Każdą frakcją gra się zupełnie inaczej, więc warto wcielić się we wszystkie z nich. Jednocześnie bardzo widoczne są wzajemne zależności pomiędzy nimi. Trudność tej gry nie polega na trudnych zasadach, tylko na odpowiednim wykorzystaniu siły i słabości swojej frakcji.

W mojej opinii, jest to gra, która weszła na zupełnie nowy poziom edukacji, i która powinna być obowiązkowa dla uczniów szkół średnich na lekcjach WOSu (wiedzy o społeczeństwie).

TU ZNAJDZIECIE NASZ MATERIAŁ O TEJ GRZE

John Company

Pewnie każdy z was przynajmniej raz tak miał, że chciał zagrać w grę jak tylko zobaczył jej zapowiedź. W moim przypadku, była to gra John Company. Przez wiele miesięcy poszukiwałam jej bez skutku w wersji oryginalnej. Dlatego ponownie – bardzo się ucieszyłam na zapowiedź wydawnictwa Galakta.

okładka gry John Company
okładka gry John Company

Czy gra spełniła moje oczekiwania? To mało powiedziane! Nie znam gry, która byłaby choć trochę podobna do John Company. Mamy tutaj ciężki temat historyczny ubrany w ogromną dozę strategii i… losowości. Tak, wiem – dziwne połączenie, ale serio działa!

Nigdy nie lubiłam gier, które wymagają gry nad stołem, ale w przypadku JC ku mojemu zaskoczeniu właśnie ten aspekt sprawia, że jest ona wyjątkowa. Gra opiera się na rozmowach prowadzonych pomiędzy graczami, na układach, układzikach, obietnicach, kłamstwach, oczekiwaniach i dużej dawce emocji! Brzmi jak gra imprezowa? Może nawet poniekąd tak można na nią spojrzeć. Tak czy inaczej – nie wpisuje się w standardy gier, które do tej pory znałam.

A co z fabułą? Wszyscy gracze jednocześnie odpowiadają za prowadzenie Kompanii obsadzając na różnych stanowiskach osoby ze swoich rodzin. Każde stanowisko wiąże się z innymi akcjami i możliwościami. Jednocześnie każda decyzja, która jest podejmowana na danym stanowisku ma wpływ na pozostałe. Wspólne działania mogą doprowadzić zarówno do rozkwitu, jak i upadku Kompanii. Jedno i drugie ma sens w zależności od strategii, którą obiorą gracze w trakcie rozgrywki.

Tutaj trzeba nadmienić, że jest to gra, która przytrzyma was przy stole przez wiele długich godzin (no chyba, że szybko doprowadzicie do jej upadku 😉), więc trzeba się na to przygotować. A druga rzecz, o której warto wspomnieć – nie jest to typ gry, która się spodoba wszystkim i do której namówicie każdego. Jednocześnie zapewniam Was – za każdym razem rozgrywka będzie zupełnie inna a czas spędzony przy niej będzie niczym mrugnięcie oka.

RÓWNIEŻ O TEJ GRZE PRZYGOTOWALIŚMY MATERIAŁ

Leśne Rozdanie

Leśne Rozdanie to gra karciana wydana przez wydawnictwo Rebel. Jej zapowiedź jeśli chodzi o mnie przeszła bez echa i emocji. Nie była w moim kręgu zainteresowań przez bardzo długi okres. Diametralnie to się zmieniło po zagraniu. Okazało się, że tak banalny pomysł jak wykorzystanie czterech krawędzi karty zapewni naprawdę ciekawą rozgrywkę, w której do samego końca nie będzie wiadomo kto zebrał najwięcej punktów!

okładka gry Leśne Rozdanie
okładka gry Leśne Rozdanie

W grze mamy dwa rodzaje kart – karty drzew oraz karty fauny i flory w lesie. Zagrywając kartę drzewa dajemy sobie możliwość zbudowania ekosystemu, który przyniesie nam punkty zwycięstwa. Są one podstawą, która nam to umożliwi.

Karty fauny i flory są podzielone pionowo lub poziomo, co za każdym razem daje nam wybór, z której strony karty drzewa ją wsuniemy. Każda taka karta będzie nam dawała możliwość albo zdobywania punktów albo da nam pasywkę, która uruchomi silniczek naszego tableau.

Ponieważ na samym początku rozgrywki dwu i trzyosobowej odrzucamy część kart – może okazać się, że karta na którą czekamy, nie jest obecna w talii. Jednocześnie, to odrzucanie kart zapewnia nam unikalną rozgrywkę! Za każdym razem nasze ekosystemy będziemy budować w zupełnie inny sposób odkrywając nowe możliwości zdobywania punktów.

Jedynym minusem w tej grze jest liczenie punktów. Jak to niektórzy określają – jest to kolejna gra w grze. Karty wzajemnie wpływają na siebie i tak naprawdę nigdy nie będziemy mieć pewności (przynajmniej tak jest w moim przypadku), że podliczyliśmy wszystkie zdobyte punkty. Czy psuje mi to rozgrywkę? Zdecydowanie nie! Gra jest przyjemnym, rodzinnym tytułem z prostymi zasadami, który warto pokazać każdemu.

Mindbug

Gra, która miała swoją premierę na Portalconie. To szybka karcianka pojedynkowa znanego autora, a dla mnie – największe rozczarowanie tego roku. Nadal nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu tej gry!

okładka gry Mindbug
okładka gry Mindbug

Uwielbiam gry pojedynkowe, uwielbiam gry karciane – więc w teorii była to gra uszyta pode mnie, ale niestety – tylko w teorii.

Mamy tu karty, na których znajduje się szereg akcji wskazanych przez słowa-klucze zapisane kapitalikami. Działania są tu różnorodne, ale generalnie mające na celu atakowanie przeciwnika. Dodatkowo mamy do swojej dyspozycji tytułowe robale, które w trudnych chwilach mogą pomóc nam przechwycić kartę zagraną przez rywala.

Jeśli chodzi o akcje, to tutaj rzeczywiście fantazja poniosła autora – mamy ich tu naprawdę pod dostatkiem. Nie są jednak one w mojej opinii intuicyjne, brak tu również pomocy gracza, co skutkowało nieustannym wertowaniem instrukcji w poszukiwaniu wyjaśnienia ich działania.

Powiem Wam, że dawno tak się nie męczyłam przy żadnej grze i dawno tak szybko nie marzyłam o zakończeniu rozgrywki. Nic mi się w niej nie spinało! Akcje na kartach rodziły więcej pytań niż przyjemności grania. Oczywiście dopuszczam do myśli fakt, że mogę być po prostu zbyt głupia na to, żeby zrozumieć jak jest fantastyczna. I również jestem w stanie zaakceptować, że jest grupa ludzi, dla których jest wyjątkowa… Natomiast – jeśli chodzi o mnie – jedyne czego nie mogę jej odmówić to pięknej, interesującej oprawy graficznej, ale to wszystko! To jest jedyny plus, który w niej znajduję.

Terraformacja Marsa gra kościana

Po tym jak bardzo spodobała mi się Terraformacja Marsa Ekspedycja Ares, byłam przekonana, że kolejna odsłona tej gry w wersji kościanej również znajdzie ciepłe miejsce w moim planszówkowym serduchu. Że będzie to taka wisienka na torcie… Tak się niestety nie stało. Chyba miałam po prostu zbyt duże oczekiwania.

okładka gry Terraformacja Marsa gra kościana
okładka gry Terraformacja Marsa gra kościana

Gra okazała się bardzo prosta i bardzo losowa. Jest to oczywiście w pewnym sensie zaleta, która może spowodować, że gracze ją pokochają. Z pewnością również sprawdzi się w przypadku rozgrywek z graczami początkującymi i rodzinnymi. Natomiast dla graczy, którzy poznali poprzednie gry z tej linii, czyli grę-matkę Terraformacja Marsa oraz Ekspedycję Ares – gra nie przyniesie satysfakcji i będzie się dłużyć, tak jak było to w moim przypadku.

Na czym polega sama rozgrywka? W teorii na tym samym co w przypadku pozostałych tytułów – będziemy przystosowywać powierzchnię Marsa do zamieszkania jej przez ludzi. Robimy to za pomocą kości, na ściankach których znajdziemy szereg surowców potrzebnych nam do budowy kart i wykonywania akcji. Ponownie będziemy mieć wpływ na zwiększanie współczynników temperatury i tlenu oraz na umieszczanie kafelków lasu i miast. Niby to samo, a jednak w zupełnie innej formie.

Czy jest to zła gra? Z pewnością nie! Mamy tutaj element budowy silniczka na kartach, który z pewnością spodoba się wielu graczom. Na plus również jest tu zestaw pięknie wykonanych licznych kości. Wszystko zamknięte w dość małym pudełku, które będzie można z łatwością wziąć na spotkanie planszówkowe.

Turing Machine edycja polska

Była to jedna z niewielu zapowiedzi wydawnictwa Lucky Duck Games, która zupełnie nie wzbudziła mojego zainteresowania. Dedukcja jest to jeden z elementów w grach planszowych, której po prostu nie lubię, albo może inaczej – jestem w tym beznadziejna i nie sprawia mi przyjemności sprawdzanie jak mój mózg jest ułomny.

Po raz kolejny przekonałam się, że żadnych gier nie można szufladkować! Każda jest inna i pomimo tego, że mają z definicji określoną mechanikę, niekoniecznie będzie to gra, która nie spełni naszych oczekiwań.

Turing Machine jest absolutnie genialną grą, w której podoba mi się wszystko, począwszy od konceptu a skończywszy na wykonaniu. Już samo pudełko jest intrygujące, ponieważ posiada perforacje i poniekąd pokazuje czego możemy spodziewać się w środku.

Naszym zadaniem w grze jest odkrycie kombinacji 3 cyfr tworzących liczbę. Rozwiązania będziemy poszukiwać za pomocą analizy odpowiedzi uzyskanych od zbudowanej „maszyny”. Maszynę Turinga budujemy za pomocą kafelka weryfikatora oraz zestawu kart kryteriów i kart weryfikacji. Informacja, które karty należy użyć zawarta jest w każdej zagadce.
Na kartach kryteriów znajdziemy zadania, które powoli będą eliminować liczby i zawężać ich zbiór. Zadając pytania będziemy uzyskiwać odpowiedź zero-jedynkową, czyli Prawda albo Fałsz. Cała trudność będzie polegała na prawidłowej analizie uzyskanej odpowiedzi.

Na początku tury wybieramy 3 cyfry spośród 3 zestawów perforowanych kart różniących się zarówno kolorem, jak i oznaczeniem. Nakładamy je na siebie, w wyniku czego ukaże nam się tylko jedno okienko, które będzie nam służyło do odczytania odpowiedzi na kartach weryfikacji przypisanych do kart kryteriów. Finałowa liczba składająca się z 3 cyfr musi dawać wynik „Prawda” na wszystkich weryfikatorach znajdujących się w naszej maszynie.

W instrukcji mamy 20 zagadek, natomiast sczytując kod QRD przeniesiemy się na stronę, gdzie znajdziemy miliony kolejnych zadań o różnym stopniu trudności.

Gra pozbawiona jest losowości i interakcji. Mamy tu co prawda element wyścigu, ale jest to przede wszystkim doskonały sposób na codzienną dawkę ćwiczeń dla naszego umysłu, sprawdzający się w rozgrywkach solo.

ZASADY GRY ZNAJDZIECIE TUTAJ

Podsumowanie

Ten rok pozwolił mi poznać zarówno gry wydane w tym roku, jak i strasze tytuły, które wcześniej kurzyły się na półkach wstydu zarówno u mnie, jak i u moich znajomych. Nie wszystkie spełniły moje oczekiwania i również nie wszystkie okazały się rozczarowaniem. Cieszę się, że udało mi się o tym przekonać na własnej skórze. To bardzo ważne, żeby swoją opinię budować na podstawie własnych emocji i własnych doświadczeń. Sama się o tym przekonałam! Wśród zagranych tytułów były takie, które mnie rozczarowały, ponieważ miałam zbyt duże oczekiwania, były również takie, które nastawiły mnie negatywnie przez opinie moich znajomych, a które ostatecznie okazały się rewelacyjne. Były również takie, które nawet przewyższyły moje oczekiwania oraz takie, które skreśliłam na początku z powodu niesłusznego zaszufladkowania…

Pamiętajcie – ile gier, tyle opinii! Wszystkie powyższe wymienione w tym artykule tytuły opisałam na podstawie własnych, subiektywnych wrażeń. Oznacza to, że dla jednych okażą się wybitnymi gniotami, a dla drugich absolutnymi hitami. I jak zwykle – każdy będzie miał rację, bo każdy z nas ma prawo do własnej opinii.

Szczęśliwego Nowego Roku i wielu ciekawych tytułów do ogrania!

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *