Czy warto grać jeszcze w stare gry planszowe? Efekt FOMO u graczy

Wydawcy zasypują nas nowościami czy więc na stare gry planszowe jest jeszcze miejsce w świecie graczy? Czy w nawale pięknych grafik, nierzadko przygotowanych przez sztuczna inteligencję, oraz cieszących oko komponentów ma sens wyciąganie na stół tytułów, które być może nie grzeszą pięknością?

Nowe czy stare gry planszowe, czyli o co chodzi z tym FOMO

Monika z Planszowych Newsów
Autorką tekstu jest Monika

Wiecie co to jest FOMO? To skrót od ang. fear of missing out i oznacza strach przed tym, co nas omija. Jeżeli nerwowo reagujecie na nowe zapowiedzi i w pierwszej kolejności dokonujecie zakupu gier będących jeszcze w przedsprzedaży, to warto się na chwilę zatrzymać i zastanowić czy nie poddaliście się temu efektowi.

Uczucie „inni mają, a ja nie” jest obecnie dość powszechne i wiele osób z gracza zamienia… w kolekcjonera. Ale czy o to właśnie chodzi? Może jednak warto się zatrzymać, krytycznie popatrzeć na swoje półki i odkurzyć kilka pudełek, które kwalifikują się do kategorii „stare gry planszowe”? Może okazać się, że macie w swoich kolekcjach perełki, które starzeją się jak wino.

Poniżej prezentujemy kilka tytułów, które naszym zdaniem – pomimo upływu lat – nadal będą dawać satysfakcjonującą rozrywkę przy planszy. A więc zapraszamy do lektury, a potem – zachęcamy do zdmuchnięcia zalegającego kurzu.

Stare gry planszowe? I co z tego!

Le Havre to klasyk, zaprojektowany przez Uwe Rosenberga. Przeniesiemy się do portu, gdzie naszym zadaniem będzie zdobywanie surowców, przetwarzanie je w inne, budowanie i handlowanie.

Le Havre

Okładka gry Le HavreW każdej turze gracz będzie miał do wyboru tylko (i aż) dwie akcje główne – wzięcie wszystkich dóbr jednego rodzaju z dowolnego straganu lub wykorzystanie jednego z wybudowanych budynków.

Wybudowane budynki będą mogły być aktywowane przez innych graczy, dlatego może się okazać, że długo np. nie skorzystasz ze swojej stoczni, ponieważ będzie zablokowana przez innego gracza. Po wykonaniu akcji głównej można wykonać akcje dodatkowe, czyli kupowanie i sprzedaż dostępnych kart z budynkami lub statkami.

Oczywiście jak zawsze w przypadku Uwe – nie zabraknie tu „karmienia”. Nie należy go lekceważyć, ponieważ nienakarmieni robotnicy zmuszą gracza do wzięcia pożyczki lub sprzedania jednego z posiadanych budynków. W Le Havre pożyczki są wysoko oprocentowane i w każdej rundzie będzie konieczna spłata odsetek.

Jak wygląda tu poziom regrywalności? Jest na najwyższym poziomie! Przeogromna pula niepowtarzających się kart, randomowo układane kafelki zaopatrzenia oraz nieprzewidywalność w ruchach graczy daje nam w wyniku grę, której każda rozgrywka będzie inna.

  • Rok wydania: 2008
  • Autor: Uwe Rosenberg
  • Liczba graczy: 1-5
  • Czas rozgrywki: 30-150 min.
  • Wiek: 12+

Zamki Burgundii

Okładka angielska Zamków BudgundiiZamki Burgundii to gra, o której każdy słyszał, a z którą nie każdy się zmierzył. Magia drzemiąca w tym tytule jest niepojęta! To jeden z evergreenów, który w większości przypadków raz zagrany na zawsze pozostaje w kolekcji. Głównymi elementem gry są plansze z mapami oraz kości. W grze wcielicie się w książęta Burgundii, których celem jest rozbudowa swoich włości oraz handel przynoszący jak najwięcej profitów.

W każdej turze gracze będą wykonywać rzut swoimi kostkami. Wyrzucone wyniki będą dyktowały akcje, które gracze będą wykonywać. Każda kość to jedna akcja. Co możemy zrobić? Mamy cztery możliwości: możemy wziąć żeton z planszy, umieścić posiadany żeton na swojej planszetce z włościami, sprzedać towary lub wziąć dwa znaczniki robotników.

Wydawałoby się, że losowość powiązana z rzutami kośćmi będzie tu dominująca, ale tak nie jest. W grze zawartych jest kilka modyfikatorów, oraz wiele dodatkowych, zazębiających się mechanizmów. Pytanie o regrywalność tutaj zupełnie nie ma sensu. W tym tytule zawarto tak ogromną ilość sposobów zdobywania punktów, że można je na nowo odkrywać podczas każdej rozgrywki.

  • Rok wydania: 2011
  • Autor: Stefan Feld
  • Liczba graczy: 2-4
  • Czas rozgrywki: 30-90 min.
  • Wiek: 12+

Talisman

Talisma Magia i Miecz czwarta edycjaKto chociaż raz nie siadł do Talismana niech pierwszy rzuci kamieniem… Żartujemy! Z pewnością znajdą się i tacy gracze, ale epickości tego tytułu nie należy mu odbierać.

Talisman to przygoda, która zaprowadzi Cię do świata magii i potworów. Poruszając się po planszy będziecie rozwijać swoje postaci, zdobywać czary, walczyć z potworami. Wszystko po to, aby finałowo dotrzeć do Korony Władzy i rzucić Zaklęcie Rozkazu eliminujące innych graczy. Tutaj wygrać może tylko jeden śmiałek.

Każda tura składa się z dwóch części: ruchu i spotkania. Po wykonaniu rzutu przesuwacie pionek swojego bohatera o tyle obszarów, ile oczek wyrzuciliście, a następnie rozpatrujecie spotkanie. Brzmi trochę jak chińczyk? Bo w istocie poniekąd tak jest, ale z małą ale jakże ważną różnicą.

Tą różnicą są spotkania. W zależności od lokacji będziecie dociągać karty (z wrogami, przyjaciółmi, zdarzeniami, etc.), walczyć z potworami, walczyć z innymi graczami, liczyć na dobry rzut kością… Możliwości jest tu wiele i zdecydowanie ma się poczucie przygody. Jeżeli jeszcze dołożycie do tego mnogość dodatków – może okazać się, że wyruszycie w wielogodzinną wędrówkę, w trakcie której czas nie będzie miał znaczenia.

  • Rok wydania: 2007 (czyli najstarsza gra planszowa w tym zestawieniu)
  • Autorzy: John Goodenough, Robert Harris
  • Liczba graczy: 2-6
  • Czas rozgrywki: 90 min. (jakaś optymistyczna wersja)
  • Wiek: 13+

Nie takie stare gry – jeszcze więcej tytułów

Brass: Birmingham przeniesie Was do przemysłowej Anglii, gdzie smog będzie dławił Wasz oddech a pył z węgla zatykał Wasze nozdrza.

Brass: Birmingham

Okładka Brass: Birmingham Poznacie tu historię rywalizujących przedsiębiorców w czasach rewolucji przemysłowej.

Gra podzielona jest na dwie części, które będą różnić się między sobą środkami transportu oraz budynkami. W pierwszej części – erze kanałowej – gracze będą transportować swoje towary kanałami, w drugiej części, czyli erze kolejowej – transport będzie odbywał się trasami kolejowymi. W trakcie rozgrywki będziecie budować przedsiębiorstwa i połączenia, rozwijać swoje technologie i sprzedawać towary. Na bieżąco w trakcie rozgrywki będziecie zdobywać punkty i zwiększać swój dochód. Umiejętne planowanie akcji jest tutaj niezwykle istotne. Chwila nieuwagi i uwarzone piwo zniknie z Waszego browaru, aby posłużyć Waszemu przeciwnikowi do sprzedaży bawełny.

Pomimo prostych zasad to jedna z tych gier planszowych, które warto często wyciągać na stół i masterować. Przyjemność w prowadzeniu przedsiębiorstwa oraz dokonywanie ważnych decyzji daje tutaj ogromną satysfakcję.

  • Rok wydania: 2018
  • Autorzy: Gavan Brown, Matt Tolman, Martin Wallace
  • Liczba graczy: 2-4
  • Czas rozgrywki: 60-120 min.
  • Wiek: 14+

O TEJ GRZE PISALIŚMY TEŻ TUTAJ
Koniec gry Brass w Polsce? Phalanx stracił licencję
Znamy nowego polskiego wydawcę gier Brass: Birmingham i Lancashire!

Podróże Marco Polo

Angielska okłada gry Podróże Marco PoloPodróże Marco Polo to gra autorstwa znanego włoskiego duetu – Daniele Tascini i Simone Luciani. Wcielicie się w jednego z towarzyszy Marco Polo, aby wyruszyć w drogę, w trakcie której będziecie zwiedzać miasta i zdobywać lukratywne kontrakty.

Każdy z graczy rzuca kośćmi w swoim kolorze. Wyrzucone wartości będą służyły do wykonywania akcji na planszy. Na głównej planszy znajdziecie mapę z lokacjami oraz 6 obszarów z głównymi akcjami. Gracze kolejno będą ustawiać na wolnych polach swoje kości i wykonywać wybrane akcje. Siła akcji zależy od wyrzuconej wartości.

W trakcie rozgrywki będziecie m.in.: zbierać towary (które są niezbędne do wykonywania kontraktów), zdobywać wielbłądy (które pomogą Wam się przemieszczać pomiędzy lokacjami), pozyskiwać towary (które dają punkty i bonusy), budować domy handlowe (zdobywając bonus Dużego Miasta)… Możliwości jest tu dużo, a każda może nas zbliżyć do zwycięstwa.

Jak zwykle w przypadku gier planszowych tego duetu, otrzymujemy solidne euro, w którym scenariusz rozgrywki jest za każdym razem inny.

  • Rok wydania: 2015
  • Autorzy: Simone Luciani, Daniele Tascini
  • Liczba graczy: 2-4
  • Czas rozgrywki: 40-100 min.
  • Wiek: 12+

Pan Lodowego Ogrodu

Okładka gry Pan Lodowego OgroduPan Lodowego Ogrodu to wyjątkowa pozycja, która w rozumieniu niektórych – przemówi tylko do wielbicieli prozy Jarosława Grzędowicza. Bardzo jest to krzywdzące dla tego tytułu, aczkolwiek przyznamy, że przeczytanie tej serii pomaga w zrozumieniu nomenklatury, jaką tutaj znajdziecie.

Jest to jedna z lepszych gier wykorzystująca mechanikę area control i zdecydowanie najlepsza adaptacja literatury na planszę.

W grze wcielimy się w jednego z „Czyniących”, czyli naukowców, którzy odkrywszy magię postanowili stać się Bogami. Każdy z nich będzie miał inny warunek wygranej oraz będzie dysponował innymi jednostkami z odmiennymi umiejętnościami. W trakcie rozgrywki oprócz zwiększania naszych wpływów na poszczególnych lokacjach będziemy musieli się strzec Vuko, który będzie wkraczał jak tylko zbyt urośniemy w siłę. Dodatkowym elementem jest groźba odpalenia „martwego śniegu”, który automatycznie kończy rozgrywkę.

Dominacja na poszczególnych lokacjach pozwala nam zdobywać zasoby: czynnik M, złoto i populację oraz punkty zwycięstwa.

W grze należy zachować balans pomiędzy swoim rozwojem a aktywacją Vuko. Czy wystarczy to do zwycięstwa? Sami musicie sprawdzić.

  • Rok wydania: 2014
  • Autor: Krzysztof Wolicki
  • Liczba graczy: 1-4
  • Czas rozgrywki: 90 min.
  • Wiek: 14+

To tylko kilka propozycji starych gier planszowych, które warto odkurzyć. Na rynku, a może i na własnej półce – znajdziecie jeszcze wiele innych, które ostatecznie mogą okazać się tytułami, które lepiej poradzą sobie z próbą czasu. Znaleźliście już? To podzielcie się z innymi.

 

POLECAMY TEŻ INNE TEKSTY MONIKI:

Koszulkowanie kart w grach. Dlaczego warto i jak to robić?
Gra planszowa i pociągi to połączenie idealne. Te tytuły musisz znać

Dziękujemy za przeczytanie artykułu w całości. Zostaw swój komentarz, będzie nam miło!

  1. Dzięki za artykuł. Ja ogólnie nie gonię za wszystkimi nowościami. Nie jara mnie wydawanie setek złotych miesięcznie wiedząc, że w daną grę zagram może kilka razy. Świat cały czas na nas naciska i krzyczy : Kupuj, kupuj. Konsumpcjonizm jest bardzo silny.
    Często decyduję się również na kupno używanych gier, które zazwyczaj są w bardzo dobrym stanie a są tańszy już nówka w sklepie.
    Oczywiste jest również to że wydawcy chcą żebyśmy kupowali jak najwięcej bo muszą z czegoś żyć. Ale osobiście uważam, że za dużo jest już tych gier. Dochodzimy do momentu przebodźcowania i nasycania w tym temacie. Cóż, temat długi i szeroki.
    Pozdrawiam serdecznie

  2. Za najlepszą adaptację literatury na grę planszową uznałbym jednak Wojnę o Pierścień. Tam każda rozgrywka to retelling oryginalnej historii – możemy wpaść w koleiny książki, albo sprawdzić jak potoczyłaby się opowieść, gdyby podjęte zostały inne decyzje. I niezależnie od wybranej ścieżki, gra ocieka klimatem tolkienowskiego Śródziemia.

    1. Bardzo chętnie to zweryfikuję jak będę miała okazję do zagrania! Na razie PLO u mnie nr 1, ale fakt – może się to zmienić 🙂

  3. Staram się trzymać pojemności regału. 🙂 Niemniej są momenty kiedy toczę ze sobą prawdziwy bój – teraz jest to Andromeda’s Edge. Bardzo mi się podoba to co tam widzę i to co słyszę o prototypie. Koniec końców udało mi się przekonać siebie, że Eclipse mi wystarczy + zbliżające się do niego dodatki. ^^ Dodatki to w sumie bliski temat, niestety tu jest mój prawdziwy problem. 🥲😅

  4. Talisman między Zamkami Burgundii, a Brassem…
    O niebiosa…
    Aż tak bardzo boicie się obrażać graczy Talismana, czy na serio go polecacie jako tytuł, który „może dawać satysfakcjonującą rozrywkę”…?
    Wam ją daje?

    Druga rzecz:
    FOMO jest nieco innym zjawiskiem niż wynikałoby z powyższego tekstu. Chodzi w nim raczej o to, że ominą nas „promosy z KSa”, albo dodatkowe karty dokładane do pierwszych egzemplarzy sklepowych, bądź też że nakład gry się wyczerpie i nie będzie dodruku, a my się nie załapiemy(!).

    Samo kupowanie nowości to nieco inna para kaloszy. Owszem, „nie bycie na bieżąco” z grami-nowościami można zaliczyć do efektu FOMO, podobnie jak nastolatki odczuwają presję bycia na bieżąco w obecnych tematach istotnych dla „grupy”. Stąd został wykuty ten termin.
    Tu jednak (w przypadku planszówek) wystarczy czytać, bądź „zagrać u kolegi”.
    Nie ma to bezpośredniego związku z zakupem gry.
    Nie wrzucajmy wszystkiego do jednego kotła. Jeśli zaś bronić wstępu o FOMO jako skrótu myślowego, to jest to moim zdaniem bardzo naciągana linia obrony.

    Taka jest moja subiektywna opinia. Mam nadzieję, że wyraziłem ją w sposób jasny i konstruktywny.

    Poza tym fajna strona. Wszystkiego dobrego.

  5. Ja w końcu dojrzałam do tego by kupować mniej i ogrywać te gry które mam już na półce. Staram się mieć nie więcej jak 30 tytułów ale nie jest lekko 😀 W sumie na ten moment już mam ich 36…

    1. takie zbieg okoliczności że mam identyczną strategię 😀 Cel 30 gier, obecnie mam 35, ale 3 pozycje już są na gorących krzesłach 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *