Legacy of Yu – karma wraca. Recenzja Mateusza

fragment okładki gry planszowej Legacy of Yu

Gra tylko do rozgrywek solo? Tak, to coraz częściej spotykany rodzaj gry planszowej. Przed wami Legacy of Yu.

Legacy of Yu. Blog

Każdy planszówkowy gracz miewa w swoim życiu chwile absolutnej samotności. CHiwle, gdy za nic w świecie nie jest w stanie znaleźć innej duszyczki, która w tym samym momencie miała by ochotę na rozgrywkę i była akurat „pod ręką”. Dostrzegli to autorzy gier, którzy coraz częściej projektują do swoich gier (mniej lub bardziej udane) tryby solo, by te pomagały znaleźć rozwiązanie w takich sytuacjach. Zwykle sprowadzają się one do obsługi automy, dla której obowiązują inne zasady, niż w standardowej rozgrywce. Wprowadza to często sporo problemów, dodatkowej obsługi i nie daje takiej satysfakcji i przyjemności, jak rozgrywka z innym graczem. Dlatego uznałem, że ciekawym doświadczeniem byłoby zagrać w grę, która została zaprojektowana tylko dla jednego gracza. Zwłaszcza, jeśli autorem jest człowiek, mający na swoim koncie sporo udanych tytułów – S. Philips. Dzisiaj więc będzie słów parę na temat gry Legacy of Yu.

Wstęp

Zawartość pudełka gry Legacy of Yu
Zawartość pudełka

Gra Legacy of Yu, to nieliniowa gra kampanijna, gdzie gracz wcieli się w historyczną postać Wielkiego Yu. Jego zadaniem będzie ochrona ziemi przed zbliżającą się powodzią i nadjeżdżającymi barbarzyńcami. W tym celu skupimy się na rozbudowywaniu sieci kanałów oraz rozwijaniu naszych obszarów, by były w stanie stawić czoła nieprzyjaznym najeźdźcom.

Gra jest w pełni resetowalna, co pozwala kampanię rozgrywać kilkukrotnie, a ta kończy się w momencie, gdy odniesiemy siedem zwycięstw lub doznamy siedmiu porażek. Wraz z kolejnymi rozgrywkami, będą dodawane nowe elementy, które wprowadzą pewne urozmaicenia do kolejnych partii. Co ciekawe, sam autor wspomina, że jedna kampania, pozwala odkryć ok 40% – 60% zawartości pudełka. Dlatego nie ma obaw, że po zakończeniu jednej kampanii, nie będziecie w stanie dalej grać.

Pierwsze wrażenia

elementy gry planszowe Legacy of Yu
fot. Mateusz

Gra od samego początku kupiła mnie swoim wyglądem. Wiem, że grafiki to kwestia umowna, ale już sama okładka i jej kolory mocno przyciągnęły moją uwagę. Po otwarciu wieczka, naszym oczom ukazuje się zgrabny insert, gdzie wszystkie komponenty mają swoje miejsce, które dodatkowo są wyraźnie opisane. Znacząco ułatwia to setup gry i zarządzenie zasobami.

Dodatkowo oprócz kart, instrukcji i drewnianych komponentów – w środku znajdziemy książeczkę z całą kampanią oraz planszę główną. Będąca – podobnie jak okładka – w niebiesko-zielonych odcieniach, również moim zdaniem jest ładna i czytelna. Co ważne, nie zajmuje ona dużo miejsca, dlatego nie ma obaw, że potrzebny jest duży stół.

W zasadzie, jakość wszystkich elementów gry jest na dobrym poziomie i obcowanie z nimi jest przyjemne.

Zasady

elementy gry planszowe Legacy of Yu
fot. Mateusz

Instrukcja jest napisana dobrze, co wcale nie jest regułą w przypadku gier Garphill Games. Nie ma tutaj tony zasad, ani wyjątków. Cała struktura tury jest dokładnie opisana, a po kilku minutach, gracz nie powinien mieć problemów z przyswojeniem ikonografii.

W instrukcji znajdziemy też wszystkie potrzebne informacje jak czytać książeczkę kampanijną. Ponieważ nie mam doświadczenia z grami solo, po przeczytaniu instrukcji obejrzałem również fragment gameplay’a, aby wszystko poukładało się w głowie (oczywiście taki bez spoilerów!) i w zasadzie przez cały czas trwania rozgrywki nie miałem wątpliwości jak grać.

POLECAMY RÓWNIEŻ: Dark Blood – czyli mrok, kultyści i splugawienie

Rozgrywka

plansza do gry Legacy of Yu
fot. Mateusz

Głównym celem gracza będzie budowa sieci kanałów, które ochronią wioskę przed nadejściem powodzi, co mechanicznie sprowadza się do zbudowania kart, przy wykorzystaniu określonych zasobów. W tym samym czasie, musimy regularnie walczyć z barbarzyńcami, aby ci nie zmietli naszej osady z powierzchni ziemi. Dla osób, które grały w inną grę Shema Philipsa – Najeźdźców ze Scytii, może to być o tyle interesujące, że we wspomnianym tytule, to gracze byli stroną agresorów. Tak więc można stwierdzić, że karma wraca i teraz to my będziemy się bronić przed wrogiem.

O ile zwycięstwo możemy odnieść tylko w jeden sposób, czyli poprzez zbudowanie odpowiedniej sieci kanałów (w każdej rozgrywce będzie to 6 kart), o tyle porażka może przyjść w wyniku:

  • zalania wioski wodą,
  • najechania na nasze tereny zbyt dużej liczby barbarzyńców,
  • skończenia się talii kart mieszkańców.
karty mieszkańców w grze Legacy of Yu
fot. Mateusz

Realizacja głównych zadań, sprowadza się do odpowiedniego zarządzania zasobami, zagrywania kart mieszkańców oraz odkrywania nowych pól na planszy. Dodatkowo w grze występują meeple, w różnych barwach i często, chcąc wykonać określoną akcję, będziemy potrzebować konkretnych kolorów. Ten zabieg jest znany, choćby z Paladynów Zachodniego Królestwa. Jako, że autor słynie z projektowania gier euro, także tutaj wyraźnie czuć klimat (hehe) tego rodzaju gier.

W trakcie rozgrywki będziemy systematycznie budować nasz silniczek, poprzez konstruowanie nowych budynków lub zagrywanie kart. W kolejnych rundach będą zwiększały nam produkcję meepli lub innych zasobów. Ten rozwój wyraźnie czuć i zwykle w końcowej fazie gry, nasza produkcja pozwala wykonać znacznie więcej akcji niż na początku rozgrywki.

plansza z kartami mieszkańców w grze Legacy of Yu
fot. Mateusz

Kluczowe obszary jakimi gracz będzie zarządzać, sprowadzają się do:

  • budowy kanałów, będących podstawą zwycięstwa. Niestety nie jest to takie proste, bo zwykle wiąże się to z koniecznością odrzucenia kart mieszkańców i zwiększeniem liczby barbarzyńców, którzy będą na nas najeżdżać. Bardzo istotne jest więc budowanie w odpowiednim tempie, aby nie narazić się na zbyt szybki najazd wrogów;
  • zarządzania kartami mieszkańców – począwszy od ich rekrutowania, po zagrywanie w celu otrzymania bieżących korzyści lub stałego przychodu. Jest to bardzo ciekawa łamigłówka i należy dobrze czytać rozgrywkę, bo każdą kartę można wykorzystać na różne sposoby i w pewnych fazach gry. Będziemy się musieli ich pozbywać dla natychmiastowego bonusa. Każdą rundę zaczynamy z czterema losowymi kartami i możemy trafić tak, że jest to dokładnie to czego potrzebujemy, ale bywają rundy, gdzie żadna z kart nie da nam tego co ważne w tym momencie. Gra przez to jest mocno taktyczna i nie pozwala złapać oddechu;
  • pokonywania kart barbarzyńców – gdzie zmuszeni będziemy „wydawać” meeple w określonym kolorze, dostając jednak w zamian za ich pokonanie inne zasoby. Wraz z postępem gry będzie się ich pojawiało w wiosce coraz więcej, a jeśli ich nie pokonamy, będą niszczyć nasze karty mieszkańców, co potrafi być bardzo bolesne;
  • budowanie nowych budynków, czyli serce naszego silniczka. Nowe budowle będą zwiększać produkcję, otwierać nowe pola akcji lub pozwalać na bardziej uniwersalne wykorzystanie meepli.

Najważniejszy w tym wszystkim jest timing wykonywania akcji. Jako, że nic nie zostało zbudowane błyskawicznie, często będzie nas korcić (i nawet będziemy mieć potrzebne surowce), aby już budować kolejne kanały, ale może nas to wsadzić na minę w postaci większej liczby barbarzyńców. Innym razem skupimy się na walce z nimi, zapominając o gigantycznej fali, która zaraz nas zaleje.

Pomimo, że karty, które trafiają do nas na rękę są losowe (mamy co prawda wiedzę o tym jakie mamy karty, ale nie sposób tego zapamiętać), gra oferuje sporo możliwości, aby tą losowością zarządzać i się jej nie poddać.

Kampania

karty mieszkańców zawarte w grze Legacy of Yu
fot. Mateusz

Cała kampania i historia zawarte są w osobnej książeczce do której sięgamy, gdy wykonamy określone akcje. Generalnie większość akapitów napisana jest w ten sposób, że początek stanowi wspomniana historia, natomiast w dalszej części jest krótki opis wpływu na rozgrywkę. Zwykle będzie się to sprowadzało do dodania, usunięcia lub zamiany pewnych kart. Nie będę nic zdradzał z fabuły, natomiast jeśli chodzi o mnie – gracza euro – najbardziej interesująca była ta ostatnia część. Przyznam się szczerze, że sporo z tej historii pominąłem i skupiłem się głównie na mechanicznej stronie gry. Po prostu ta historia aż tak bardzo mnie nie wciągnęła.

To co dla mnie jest najbardziej ciekawe, to zmienność jaką wprowadzają karty zwycięstwa lub porażki. Po każdej partii, w zależności od wyniku, będziemy losowo dobierać jedną z takich kart, co może nieco ułatwiać (w przypadku porażki), lub utrudniać kolejną rozgrywkę. Fakt, że dociągamy je w sposób losowy już wprowadza sporą zmienność, bo karty i efekty na nich są różne. Jest to bardzo interesujący system samobalansujący trudność rozgrywki.

Podsumowanie

karty mieszkańców w grze Legacy of Yu
fot. Mateusz

Śmiało mogę stwierdzić, że rozgrywka w Legacy of Yu, dała mi najwięcej przyjemności i satysfakcji, ze wszystkich moich dotychczasowych doświadczeń z graniem samemu. Zamiast rywalizować z automą czy botem, faktycznie czuć tutaj ciągłą presję narzucaną przez zbliżającą się powódź i barbarzyńców. Z jednej strony chcemy jak najszybciej budować kanały, bo to warunek zwycięstwa, ale bez odpowiednio zbudowanej ekonomii, zaleje nas fala najeźdźców, z którymi nie będziemy mieli szans sobie poradzić.

Przyjemne jest poczucie pewnej swobody i duża dowolność w tym co robimy (nie ma ryzyka, że bot zajmie nam pole), ale równocześnie ograniczonej przez losowo wpadające karty na daną rundę.

Karty zwycięstwa i porażki wprowadzają fajny balans do gry i sprawiają, że trudno o frustrację z uwagi na ciągłe porażki lub znużenie kolejnymi zwycięskimi partiami. Pomimo, że w każdej rozgrywce będziemy w zasadzie dążyć do tego samego, czyli wybudowania sześciu kanałów, zawsze inne zasoby i karty, będą miały dla nas kluczową wartość.

Uważam, że to spory wyczyn, aby zaprojektować grę, która łączy w sobie znane z gier euro zarządzanie zasobami i rozbudowę silniczka, a zaprasza do stołu tylko jednego gracza i stanowi spore wyzwanie w osiągnięciu zwycięstwa. W przypadku Legacy of Yu, można liczyć na naprawdę przyjemną ucztę dla szarych komórek i miłe spędzenie czasu, pomimo samotności. Dodatkowo fani gier Garhill Games, na pewno odnajdą w niej sporo nawiązań do innych gier tego wydawnictwa, więc jeśli inne ich pozycje przypadły wam do gustu, tutaj myślę, że będzie tak samo.

Plusy

  • łatwy setup
  • gra zajmuje mało miejsca na stole
  • dodawane w trakcie kampanii nowe elementy urozmaicające rozgrywkę
  • nie niszczymy w trakcie rozgrywki żadnego komponentu, więc kampanię można rozgrywać kilka razy, a jej przebieg będzie różny
  • wymagająca łamigłówka, zmuszająca do ciągłego balansowania między pokonywaniem barbarzyńców, budowaniem kanałów i naszej ekonomii
  • gra euro, w którą można zagrać samodzielnie i czuć satysfakcję z rozgrywki
  • ogólny wygląd gry i jakość komponentów
  • dobry insert porządkujący wszystkie elementy i ułatwiający rozłożenie gry

Minusy

  • dość szybko straciłem zainteresowanie historią
  • trudno powiedzieć na ile kolejne kampanie, będą w stanie przykuć uwagę gracza, tak jak pierwsza. (Ja polecam zrobić sobie przerwę i wrócić po czasie z nowymi pomysłami 😊)
  • część decyzji jest oczywistych i nie wymaga większej analizy. Po prostu musimy je zrobić i tyle, co nieco spłyca samą rozgrywkę

Informacje pudełkowe:

  • liczba graczy: 1
  • wiek: 12+
  • czas rozgrywki: 60 min.
  • link do BGG

2 thoughts on “Legacy of Yu – karma wraca. Recenzja Mateusza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *