Są takie gry planszowe, które z biegiem czasu obrosły legendą. Niektóre mają opinie, że są absolutnie wyjątkowe i trzeba mieć je w kolekcji. Natomiast są również takie, których podobno nie warto nawet metrowym kijem trącać. Oczywiście, tak naprawdę podejście do tych tytułów zależy od mnóstwa czynników, wśród których prym będzie wiodła… nasza osobista preferencja.
Jeżeli jesteście ciekawi jakie gry planszowe i dlaczego wybrałam do tego zestawienia, to zapraszam do lektury.
Proszę wsiadać, drzwi zamykać
Wsiąść do pociągu wydawnictwa Rebel jest grą, która faktycznie jest evergreenem. To gra rodzinna, która bardzo często pojawia się na stołach jako krok naprzód, po etapie gier planszowych dla dzieci. Niewątpliwą jej zaletą jest fakt, że niezależnie od wieku będziemy się dobrze przy niej bawić.
Gier z linii „Wsiąść do pociągu” jest cała masa i bardzo często osoby poszukujące informacji zastanawiają się, którą część wybrać. Trzeba wziąć pod uwagę ile osób będzie w nią grało i w jakim są wieku. To już jednak gra rywalizacyjna, więc niektóre dzieci mogą tak łatwo nie akceptować przegranej.
Jak było w moim przypadku? Wsiąść do pociągu: Europa pojawiła się u mnie dość niespodziewanie. Na fali entuzjastycznych opinii zakupiłam grę Wojownicy Podziemi i… gra totalnie nie siadła. Okazało się, że znajomy męża również kupił grę, która nie siadła znowu w jego rodzinie – były to właśnie pociągi! Postanowiliśmy się wymienić i był to strzał w dziesiątkę!
A o czym jest sama gra? Na planszy mamy mapę z siatką połączeń kolejowych. Naszym zadaniem jest takie ich budowanie, aby realizować bilety kolejowe ze wskazanymi trasami i zdobywać jak najwięcej punktów. Im więcej osób gra, tym jest ciaśniej na planszy.
W każdym pudełku znajdziecie inną mapę, jakiś twist w mechanice, nowe środki transportu. Są oczywiście również dodatki, więc warto dokładnie czytać informacje, bo może się okazać, że zamiast gry, kupimy tylko rozszerzenie.
Czy warto poznać tę grę? Jak najbardziej! Uczymy się tutaj jak zarządzać swoimi zasobami, jak planować ruchy, jak krzyżować plany przeciwnikom. Brzmi groźnie, ale wcale tak nie jest – to nadal jest familijny tytuł, który sprawdzi się w większości domów.
Grę znajdziecie już za ok. 150 zł.
POLECAM RÓWNIEŻ:
Prezent na Dzień Ojca. Jaka planszówka dla Taty? Polecajka
Marilyn Monroe kochała brylanty, a Wy?
Splendor to kolejna propozycja od wydawnictwa Rebel, od której bardzo często wielu z nas rozpoczęło swoją przygodę z grami planszowymi. Tak jak wielokrotnie to mówiłam – był czas, że nawet mój mąż nie odmawiał partyjki w tę grę. W sumie nie pamiętam w jaki sposób znalazła się w mojej kolekcji (i jest w niej nadal!), w każdym razie prostota zasad, piękne wykonanie i szybkość rozgrywki sprawiały, że był czas kiedy na jednej partii się nie kończyło.
O co w niej chodzi? Jesteśmy jubilerami, którzy handlują kamieniami szlachetnymi. Jeżeli uda nam się spełnić wymagania możnych – zajdą do naszego sklepu. To oczywiście fabuła, która tak naprawdę nie jest odczuwalna w trakcie rozgrywki. W swojej turze będziemy albo dobierać sztony z kamieniami szlachetnymi, albo kupować karty. Zakupione karty z kolei będą pomagały nam kupować kolejne karty oraz zdobywać punkty zwycięstwa. Aby zwyciężyć potrzebujemy zebrać 15 punktów.
Oprócz standardowej wersji tej gry, na rynku znajdziecie ją jeszcze w wersji Marvel oraz Pojedynek. O ile ten pierwszy tytuł nie miałam przyjemności zagrać to Pojedynek okazał się być rewelacyjny. Zostały tam dodane nowe warunki zwycięstwa, a sama rozgrywka zyskała nieco na strategii.
Pudełko podstawowego Splendoru oprócz elementów zawiera dość dużą porcję powietrza z drukarni i być może to niektórych zniechęca do spróbowania tego tytułu. Nie zrażajcie się tym i spróbujcie – to naprawdę fajna gra dla początkujących graczy oraz na wyjazdy wakacyjne.
A jeżeli spodoba Wam się Splendor, to rzućcie okiem na inne gry planszowe z tej serii.
Grę znajdziecie w sklepach za ok. 115 zł.
Magią, mieczem i… chińczykiem
Talisman nazywany jest nowoczesnym chińczykiem i jest to bardzo krzywdząca opinia. Gra, wydawana przez wydawnictwo Galakta, obecnie nie jest dostępna w regularnej sprzedaży, a jej ceny na rynku wtórnym sprawiają, że człowiek myśli o zastawieniu w komisie obrączki ślubnej. Pozwoliłam sobie na ten mały żart, bo ceny tej gry osiągają obecnie szokujące kwoty. Są dostępne reimplementacje, ale jednak co magia i miecz, to magia i miecz!
O co tyle hałasu? Jest to typowa przygotówka, w której wcielamy się w bohatera obdarzonego unikalnymi umiejętnościami. Naszym celem jest zdobycie Korony Władzy, eliminując po drodze wszystkich swoich przeciwników. Będziemy poruszać się po różnych krainach, walczyć z potworami, zdobywać magiczne przedmioty i ciekawych sprzymierzeńców. Jak nam źle pójdzie możemy zmienić się w… żabę. Brzmi ciekawie?
To jest jeden z tych tytułów, które mogą jednocześnie sprawić frajdę na wiele godzin, albo pozwolić na długotrwałą śmierć z nudy. To gra pełna sprzeczności. Każdy ruch podyktowany jest rzutem kostką, czyli nawiązanie do „chińczyka” jest pod tym kątem trafne. Fakt, że gra daje nam dowolność kierunku czasami nie wystarczy, aby zapewnić emocjonującą rozgrywkę.
Nie jest to tytuł, który często ląduje u mnie na stole, ale nadal są takie dni, kiedy moja starsza córka prosi mnie o przygotowanie właśnie Talismana. Nasz egzemplarz jest mocno doświadczony – każdy element 6-częściowej planszy jest niemalże oddzielnie, karty są pościerane na bokach (wtedy jeszcze nawet nie wiedziałam o istnieniu koszulek…), ale jest to gra, która darzę sentymentem. Patrząc na nią, widzę uśmiech na twarzy mojej córki, kiedy rzucając czar na mnie pozbawiała mnie możliwości wygranej… Czy kiedykolwiek opuści moją kolekcję? Nigdy!
POLECAM RÓWNIEŻ LEKTURĘ TEKSTU:
Planszówki jak pudełko czekoladek
George Lucas lubi to!
Jestem przeogromną fanką uniwersum stworzonego przez George’a Lucas’a. Filmy, bohaterowie, książki, komiksy, seriale… cała popkultura Gwiezdnych Wojen mnie pociąga. Dlatego Rebelia wydawana przez Galaktę była jedną z tych gier, o których marzyłam, aby poznać. Tak też się stało… i się rozjechało…
Star Wars Rebelia jest rozbudowaną grą figurkową, gdzie na planszy ścierają się siły Imperium i Rebelii.
Gra rzeczywiście oddaje klimat jaki jest w filmach, nie tylko za pomocą postaci, które tam są bohaterami, ale również jeśli chodzi o przedstawienie sił poszczególnych armii. Imperium to moloch mający świetne przygotowanie zbrojne, całą masę gotowych oddać życie żołnierzy oraz możliwości technologiczne. Siłą Rebelii natomiast jest determinacja, nadzieja i spryt. Czy jest to równa walka? Z pewnością nie! Dlatego dobrze jest do pierwszej rozgrywki niedoświadczonemu graczowi dać podobno Imperium… podobno… ja poszłam na całość i zagrałam Rebelią. Skończyło się spektakularną porażką i… niechęcią do gry.
Ale czy jest to zła gra? Nic z tych rzeczy. To po prostu nie jest gra dla mnie. Niestety, tutaj nie wystarczyła moja miłość do uniwersum. Mogę zagrać w gry przygodowe, ale to nie jest mój świat. Dlatego nadal czekam na moją grę o Gwiezdnych Wojnach w wersji „Excel”.
Grę kupicie w sklepach już za ok. 390 zł.
Brzydkie a piękne
Terraformacja Marsa, o której dopiero co pojawił się odcinek Klubu Dyskusyjnego na naszym kanale, szturmem wdarła się na stoły graczy na całym świecie. W sumie do tej pory nie wiem co tak bardzo ludzi w niej ujęło. Klimat? Mechaniki? Strona graficzna (żarcik!)?
Cokolwiek to było, zaskutkowało szaleństwem odzwierciedlonym w ilości dodatków i sequeli jakie ma ta gra.
W Terraformacji Marsa jako konkurujące korporacje wyruszamy na czerwoną planetę, aby zmienić ją na tyle, aby kolonie ludzkie, rośliny i zwierzęta miały możliwość tam przeżycia. Będziemy ingerować w temperaturę i zawartość tlenu na tej planecie, dzięki sadzeniu lasów i kreowaniu zbiorników wodnych. Jednocześnie oczywiście będziemy ją eksploatować poprzez wydobywaniu rud metali.
Rozgrywka jest oparta na kartach, na których znajdziemy różne efekty, akcje i wydarzenia, które będą wpływały na rozwój naszej korporacji. Budujemy silniczek, który odpowiednio skonfigurowany pomoże nam zdobyć zwycięstwo.
Mechanika gry jest porównywana do kuli śnieżnej i jest to bardzo słuszne. Nasza mała kulka staczając się po stoku nabiera coraz większej masy i szybkości i jest to odczuwalne w trakcie rozgrywki. Serio to może cieszyć jak uda nam się stworzyć łańcuch zależności pomiędzy kartami!
Zawartość pudełka naprawdę może imponować – mamy tu masę kart, które ubrane w koszulki (tak, tu już wiedziałam o ich istnieniu) ledwo trzymają pion, kosteczki surowców, kafelki i planszę, które zadowolą każdego gracza, który patrzy na objętość powietrza w pudełku, które kupił. Ale nie na tym powinniście się skupić. Ta gra to przede wszystkim cała masa regrywalności, którą pozyskujecie za pomocą asymetrycznych korporacji i liczbie kart. Jak do tego dodacie jeszcze dodatki, o których mówili Marta, Grzesiek i Marcin w Klubie Dyskusyjnym – to otrzymacie grę, która tak naprawdę jako jedyna może być na półce i przez wiele, wiele godzin bawić.
Grę znajdziecie już za ok. 140 zł.
Słowo na koniec
Czy to już wszystkie gry, które zasługują na miano legendy? Z pewnością nie. Czy w każdą należy zagrać? Zdecydowanie, choćby raz! Należy się przekonać samemu co w tych grach jest wyjątkowego i co celuje w nasze gusta. Ja się cieszę, że wszystkie te tytuły miałam okazję poznać i wyrobić sobie własne zdanie. Jak widzicie – jedne mi się mniej, drugie bardziej spodobały, ale każdą z nich uważam za wartościowe „zmarnowanie czasu”. Czy wszystkie mam w kolekcji? Za wyjątkiem Rebelii – wszystkie! Mają one cieplutkie w niej miejsce – jedne czekają na odpowiedni czas, aby wyciągnąć na stół – inne, po prostu darzę sentymentem.
Jeżeli macie jeszcze inne propozycje gier-legend, w które należy zagrać to liczę, podzielicie się swoimi propozycjami w komentarzu.
Wszystkie orientacyjne ceny podane są na podstawie danych z serwisu Planszeo.
Inne teksty blogowe znajdziecie w zakładce BLOG na naszej stronie WWW.
TU SĄ NEWSY » GRY EURO
Gwiezdne Wojny – euro albo coś w stylu Empire at War – brałbym w ciemno 🙂
Zabrakło jeszcze kilku tytułów:
1. Twiligth Imperium – 4x z gra nad stołem.
2. Descent wędrówki w mroku – jeśli ktoś nie bardzo w świecie gwiezdnych wojen.
3. Dominion – żeby zobaczyć jak tchnął życie w mechanikę budowania talii.
4. Battle Star Galactica – motyw z ukrytym zdrajcą