Wydawnictwo Dice&Bones powoli rozkręca się ze swoim portfolio. W najbliższym czasie zostanie wydanych kilka interesujących pozycji, a ja przyjrzę się trzem z nich. Przemierzę dla was papierowe morze, zbuduję gang i poszwędam się w podziemiach.
Zapowiedzi wydawnictwa Dice&Bones cieszą się dużą popularnością. My mieliśmy to szczęście, że jeszcze przed premierą poznaliśmy trzy nowe tytuły: Papierowe Morze, Bad Company i Keep The Heroes Out, i to właśnie o nich trochę więcej wam napiszę.
Małe, niepozorne Papierowe Morze
Pierwszy tytuł to małe pudełko zawierające talię kart. Papierowe Morze, bo to o tej grze mówię – przede wszystkim wyróżnia się oprawą graficzną, a właściwie jej brakiem, bo ilustracjami na kartach są zdjęcia origami. Wydawałoby się, że w grach karcianych już nie ma miejsca na nowe pomysły, ale ta mała gierka temu zdecydowanie zaprzecza!
Zasady są tu banalnie proste. W swojej turze gracz musi dobrać kartę na rękę i ma na to dwa sposoby: albo dobiera z zakrytej talii dwie karty, wybiera jedną a drugą odkłada na jeden z dwóch stosów kart odrzuconych; albo dobiera jedną z odkrytych kart na tychże stosach. To jest akcja obowiązkowa.
POLECAMY TEŻ
Papierowe Morze w przedsprzedaży. Gra karciana z nietypowymi grafikami
Kolejnym krokiem jest akcja, która jest już dowolna – gracz może zagrać parę kart jednocześnie odpalając efekt tego zestawu. Trzecim, ostatnim krokiem jest zakończenie tury, i tu też są dwie możliwości – jedna bardziej ryzykowna, druga bezpieczna. I za każdym razem czuje się dreszczyk emocji przy jej wybieraniu.
Może nie brzmi to jakoś porywająco, ale uwierzcie – odpalanie akcji i momenty kończenia tury są naprawdę ekscytujące!
To stanowi właśnie crème de la crème w Papierowych Morzach! Ten moment, czy dobrze wyczuliśmy kiedy zakończyć rundę… Okrycie kart… I jęk rozpaczy albo okrzyk tryumfu – Yes We Can! – niczym Barrack Obama w trakcie swojego przemówienia.
A teraz bardzo ważna rzecz z mojego punktu widzenia – „Papierowe morze” bardzo dobrze sobie radzi w rozgrywce dwuosobowej. Nie czuło się tu braku czegokolwiek, czy potrzeby zmiany. To oznacza, że grono odbiorców zdecydowanie się powiększyło. Jeżeli więc lubicie karcianki, które mają do zaoferowania ciekawą mechanikę oraz kompaktowe wymiary, to jest to tytuł, którym warto się zainteresować.
Skrzyknij ekipę (albo Bad Company)
Druga zapowiedziana przez wydawnictwo gra, czyli Bad Company, ma już bardziej rozbudowaną rozgrywkę. Będziemy w niej szefować gangami składającymi się z 11 członków (od 2 do 12). Dlaczego tylu? Ponieważ 2 to minimalna a 12 to maksymalna liczba oczek jaka może wypaść na 2 kostkach K6. A sama rozgrywka? Zacznijmy od korzeni, które tkwią w kilku innych tytułach, które być może będą wam znane: Space Base, Machi Koro, Metropolia… Znacie? Jeżeli tak, to posmak tych tytułów znajdziecie i w Bad Company.
W grze oprócz planszetek tworzących naszą bandę mamy dwie plansze. Na jednej z nich będziemy „rekrutować”, na drugiej uciekać przed policją, a teraz do rzeczy. Rekrutacja będzie polegała na dołożeniu karty na naszego członka gangu na naszej planszetce. Oprócz tego, że da nam to punkty zwycięstwa na koniec rozgrywki, to jeszcze sprawi, że ta postać będzie dla nas cenniejsza.
Dlaczego? Otóż na każdej kacie członka gangu znajduje się symbol w czym się on specjalizuje. Zrekrutowane karty są tak układane, aby były widoczne wszystkie symbole. Dlatego, jeżeli odpalimy umiejętność tej postaci, przyniesie nam ona wszystkie bonusy jakie widnieją na niej, począwszy od nadrukowanego na planszetce.
Z kolei na planszy z trasą będziemy ścigać się z policją. No może nie dosłownie – tutaj jest to tylko element wyścigu, który ma dwa efekty. Po pierwsze – odmierza czas rozgrywki, po drugie – jeżeli policja nas wyprzedzi – blokuje nam bonusy przypisane do poszczególnych pól. I dodatkowo – jeżeli skończycie rozgrywkę mając swoje auto za samochodem policji – musicie się liczyć z punktami ujemnymi.
No dobra – wiecie już jak się robi rekrutację i ucieka przed policją, ale po co to robimy? No po to, aby rabować! W grze najważniejsze są karty łupów, które dają nam punkty zwycięstwa. Ale to nie wszystko – na większości kart znajduje się jakiś bonus. Czasami będą to dodatkowe znaczniki lub pieniądze, ale mogą to być również bonusy związane z wykonywaniem akcji lub punktacją końcową. No i mamy jeszcze sejfy. W sejfach zawsze kryją się skarby, więc warto je zbierać… wróć! Otwierać!
A jak to wszystko razem funkcjonuje? Powiem wam, że fantastycznie. Nie jest to zaawansowany tytuł dla wyżeraczy, ale czas spędzony przy niej z pewnością nie zaliczycie do straconych. To naprawdę fajna gierka, która sprawdzi się i jako filler i jako danie główne w gronie rodzinnym. Co więcej – nawet zaawansowani gracze znajdą w niej przyjemność.
POLECAMY TEŻ
Własną wyspę chciałabym mieć… Czyli parę słów o grze Ziemia
My precioussssssses!
Przebyliśmy morze (co prawda papierowe, ale to szczegół…), uciekliśmy przed policją, aby finalnie znaleźć się w lochach. Sami sobie to wyobraźcie – żyjecie sobie spokojnie jako szczurki, szkielety, chochliki czy tam inne stworki, a tu włażą wam jacyś nieproszeni goście. Nie dość, że zakłócają spokój, to jeszcze chcą ukraść wszystkie skarby, które sobie tak spokojnie leżą i nie wadzą nikomu…
W grze Keep the heroes out wcielacie się w mieszkańców podziemi, żyjących między sobą w zgodzie i harmonii. Waszym wspólnym celem będzie stawianie czoła bohaterom, którzy będą pojawiać się w podziemiach, bez skrupułów was zabijać, aby finalnie zrabować główny skarb. Każda frakcja potworów obdarzona jest unikalną zdolnością oraz indywidualną talią kart początkowych.
W trakcie rozgrywki będziecie wzbogacać swoje talie o karty, które pomogą wam radzić sobie z pojawiającymi się bohaterami, i które najlepiej wykorzystają unikalną cechę wybranej grupy potworów.
Teraz skupmy się jak to wygląda w praktyce. Grę zaczynamy od stworzenia lochów. Ich kształt i układ poszczególnych komnat będzie zależeć od wybranego scenariusza. W niektórych komnatach będziecie zbierać zasoby – w innych, zgromadzone zasoby będziecie mogli wymieniać na nowe karty lub nawet budować pułapki. Na kartach w komnatach znajdziecie wiele symboli, które tylko początkowo będą wymagały zaglądania do instrukcji. Z każdą kolejną turą staną się dla was czytelne i oczywiste.
W swojej turze będziecie wykonywać wszystkie akcje, na które pozwolą wam karty, które posiadacie na ręce, akcje przypisane do frakcji oraz akcje dostępne w komnatach. Zróbcie z nich dobry użytek, bo po każdej turze gracza uruchamiani są bohaterowie. A uwierzcie mi – to są prawdziwe szkodniki w tej grze.
POLECAMY TEŻ
Dlaczego powinniśmy grać w planszówki? 5 powodów, z którymi trudno dyskutować
Tura bohatera jest bardziej skomplikowana i tu przychodzi z pomocą diagram, który prowadzi nas stopniowo przez wszystkie akcje. Po kolei sprawdzamy co robi dany bohater w zależności od okoliczności, które napotkał w każdej komnacie. Nasza tura oczywiście wcześniej miała na celu maksymalne utrudnienie im życia, ale nie zawsze jest to takie proste. Dlatego podkreślam – wybierajcie mądrze akcje w waszych turach.
Grafiki w grze mogą sugerować, że jest to tytuł dla kategorii family plus, ale nie dajcie się zwieść! KTHO to gra, której sukces w wygranej będziecie zawdzięczać własnemu potowi i sprawnej współpracy. Wcale nie będzie łatwo sobie poradzić z wtargnięciem bohaterów. Co więcej – regulowanie poziomu trudności oraz zawarte scenariusze pozwolą wam długo cieszyć się rozgrywkami.
Jeżeli więc lubicie się szwendać po lochach, dodatkowo – z przyjemnością budujecie talie w grach planszowych i wcale nie lubicie jak wszystko łatwo przychodzi, to zdecydowanie jest to pozycja dla was.
Dajcie znać czy któraś z tych pozycji was zainteresowała. A może mieliście okazję je wypróbować i macie odmienne zdanie? Z przyjemnością przeczytam wasze opinie.