Tworzenie trylogii gier dla autora oraz wydawcy jest z jednej strony ułatwieniem w promowaniu produktu, a z drugiej zagrożeniem, że kolejne tytuły z serii zostaną przez graczy uznane za wtórne. Na przykładzie Great Western Trail: Nowa Zelandia – sprawdzamy jak to wygląda w praktyce.
GWT – w drodze do Kansas i Buenos Aires
Oryginalna gra Alexandra Pfistera Great Western Trail przebojem wbiła się na stoły graczy i szybko zaczęła zajmować wysokie miejsca w rankingach. Połączenie budowy talii z poruszaniem się po planszy i czerpaniem korzyści z odwiedzanych budynków okazało się genialną mieszanką.
Część graczy ubolewała jednak nad „szarymi smutnymi panami”, patrzącymi z okładki. Apele o zmianę okładki zostały wysłuchane, a do tego graczy czekała niespodzianka. Wraz z nową szatą graficzną zapowiedziano stworzenie całej trylogii GWT. Po drugiej edycji gry miały się ukazać jeszcze części Argentyna i Nowa Zelandia.
W Polsce za GWT pierwotnie odpowiadało wydawnictwo Lacerta, a aktualnie – Rebel. Great Western Trail: Argentyna miało swoją polską premierę w ubiegłym miesiącu. O nowościach mechanicznych wprowadzonych w tej grze pisaliśmy skrótowo tutaj, a także omówiliśmy dokładnie w filmiku na naszym kanale YouTube.
W tym roku ma się ukazać angielska wersja Great Western Trail: New Zeland. Plan B Games, czyli oryginalny wydawca gry, zaczął na swoich mediach społecznościowych stopniowo ujawniać, co nowego czeka nas w tej części trylogii. Graczy, którzy obawiali się wtórności, z pewnością ucieszy fakt, że w najnowszej części pojawia się dużo nowych elementów i zmienionych mechanik.
Great Western Trail: Nowa Zelandia
Podstawową różnicą między GWT: Nowa Zelandia, a pierwszym GWT oraz GWT: Argentyna jest zmiana zwierząt, które hodujemy. Przyzwyczailiśmy się już do krówek, a tym razem musimy przekwalifikować się na owce.
Pojawił się również nowy rodzaj robotnika. Jest nim postrzygacz owiec. W konsekwencji dochodzi również nowy rodzaj towaru, jakim w grze będziemy dysponować, czyli wełna.
W trzeciej części trylogii nie mamy już toru, po którym przesuwamy się pociągiem. Zamiast tego wprowadzony został „pathfinder track”, na którym gracze będą mogli odblokować dodatkowe korzyści. Nie oznacza to jednak, że w grze nie pojawiają się środki transportu. Dodatkowa plansza dołożona do planszy głównej (podobnie jak nakładka na planszę w dodatku Great Western Trail: Kolej na Północ) przedstawia szlaki morskie. Gracze będą wypływać na nie swoimi statkami, aby zakładać placówki na wyspach i w ten sposób otwierać nowe rynki.
Tak jak i w pozostałych grach z tej serii, tutaj również rozpoczynamy grę z budynkami neutralnymi. Dla odmiany jednak nie są one niezmienne. W środku rozgrywki połowę budynków neutralnych wymienia się na nowe, co otwiera przed graczami nowe możliwości wykonywania akcji.
W Great Western Trail: Nowa Zelandia postanowiono na zróżnicowanie talii kart.
Cztery nowe rodzaje kart będą dostępne na stałe w każdej rozgrywce i pozyskiwane na różne sposoby. Przykładowo kartę psa otrzymuje się przy usuwaniu płytki niebezpieczeństwa, a jeden z rodzajów owiec poprzez realizację dostaw. Ponadto do gry za każdym razem należy dodać dodatkowe cztery rodzaje (z 10 możliwych), oferujące graczom różne bonusy. Dzięki zmiennemu zestawowi kart trzeba będzie modyfikować swoją strategię pod kątem tego, co w danej rozgrywce jest dostępne.
Z poprzednich gier został zachowany sposób kupowania krów – a raczej tym razem owiec o różnych wartościach, aby poprawić wartość swojej talii. Pojawią się za to nowe sposoby pozyskiwania kart celów.
Graczy solo możemy uspokoić, że czeka na nich wymagająca przeciwniczka – Sarah.
- Liczba graczy: 1–4
- Czas rozgrywki: 75–150 min.
- 12+
- Profil gry na BGG
Planszowe Newsy polecają… Great Western Trail
Jeżeli nie znacie w ogóle pierwszej gry z serii, zobaczcie co o niej ma do powiedzenia Monika w swoim cyklu „W roli głównej”.